Witajcie!
Swego czasu moja przyjaciółka przyniosła nam do spróbowania i na niechybne pokuszenie pewien uroczy przysmak - orzeszki! Kiedy udało mi się kilka z nich "przemycić" do domku, a raczej nie schrupać po drodze do niego. Moja Mama i siostra były nimi tak urzeczone, że gotowe były spędzić pół dnia na ich osobistym pieczeniu i nadziewaniu i tak oto dzięki szczodrości przyjaciółki, która pożyczyła mi niezwykłą patelenkę (widziałam gdzieś aluminiowe foremki tego typu, ale na prawdę nie mam pojęcia jak niby się nimi posłużyć i ilu by ich było trzeba, żeby upiec taką michę tych smakołyków), która z jednej strony miała wgłębienia w kształcie skorupek, a z drugiej wybrzuszenia wygniatające dołki, w których później miała się znaleźć czekoladowa masa. Ciepłe jeszcze ciasto, tuż po upieczeniu, przypomina nieco w smaku gofry :D Zaś nadzienie czekoladowe, o które bałam się, że mi w końcu nie zastygnie, na szczęście stało się zupełnie inaczej :3 jest niczym masa kakaowa z blogu, co w połączeniu ze skorupką daje bardzo podobny smak i jest wyborne! Choć sądzę, że najlepsze są tuż-tuż po całkowitym ostygnięciu masy, takie świeżutkie! Oto i one:
Swego czasu moja przyjaciółka przyniosła nam do spróbowania i na niechybne pokuszenie pewien uroczy przysmak - orzeszki! Kiedy udało mi się kilka z nich "przemycić" do domku, a raczej nie schrupać po drodze do niego. Moja Mama i siostra były nimi tak urzeczone, że gotowe były spędzić pół dnia na ich osobistym pieczeniu i nadziewaniu i tak oto dzięki szczodrości przyjaciółki, która pożyczyła mi niezwykłą patelenkę (widziałam gdzieś aluminiowe foremki tego typu, ale na prawdę nie mam pojęcia jak niby się nimi posłużyć i ilu by ich było trzeba, żeby upiec taką michę tych smakołyków), która z jednej strony miała wgłębienia w kształcie skorupek, a z drugiej wybrzuszenia wygniatające dołki, w których później miała się znaleźć czekoladowa masa. Ciepłe jeszcze ciasto, tuż po upieczeniu, przypomina nieco w smaku gofry :D Zaś nadzienie czekoladowe, o które bałam się, że mi w końcu nie zastygnie, na szczęście stało się zupełnie inaczej :3 jest niczym masa kakaowa z blogu, co w połączeniu ze skorupką daje bardzo podobny smak i jest wyborne! Choć sądzę, że najlepsze są tuż-tuż po całkowitym ostygnięciu masy, takie świeżutkie! Oto i one:
Na życzenie mogę podać idealny przepis na ciasto i nadzienie :) sądzę, że orzeszki sprawdziłyby się również w formie małych ciasteczek, przypominających nieco tartę, wypełnionych tymże nadzieniem ze szprycy :) Na pewno kiedyś wypróbuję też ten sposób :)
aaa...smak mojego dziecińska...kiedyś mieliśmy taką patelnię :( potem gdzieś zaginęła...a teraz takie drogie sa. Orzeszki są pycha:) Agnieszko, a czy dotarł w ogóle do Ciebie mój list?
OdpowiedzUsuńPYCHA! Uwielbiam je, ale ubolewam, że tak rzadko pojawiają się u mnie w domu :<<
OdpowiedzUsuńUwielbiam orzeszki. Moja teściowa robi pyszny krem. Muszę ją zachęcić, aby niedługo zrobiła.
OdpowiedzUsuń